sobota, 21 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 2.

Plaża w Puerto Santiago

Dzisiaj rano Teneryfa przywitała nas obietnicą dobrej pogody. Niestety, radość była przedwczesna. Szybko niebo zasnuły ciemne chmury i dopiero około 17 pokazał się błękit  - w sam raz na malowniczy zachód.

Dziś przeprowadziłem pierwsze rekonesansowe spotkania. Na pierwszy ogień poszedł rezydent biura podróży. Jest to osoba, która opiekuje się gośćmi danego hotelu jak również sprzedaje im wycieczki fakultatywne. Rezydent jest Polakiem mieszkającym na Teneryfie, a więc dobrym źródłem informacji. Niestety, był on bardzo zajęty, W kolejnych dniach spotkam się z nim ponownie. Udało mi się też zamienić 3 słowa z pracownikiem szkoły nurkowania. Kiedy przedstawiłem mu swój zamiar imigracji, wyczułem wyraźną rezerwę. Mimo to otrzymałem od niego numer telefonu, bym mógł zadać kilka pytań.

Kolejnym punktem programu na dziś było biuro handlu nieruchomościami. Okazało się, że za wysoką, choć jeszcze akceptowalną cenę można w tej okolicy wynająć całkiem ciekawe mieszkanie - co jest dla mnie bardzo dobrą informacją.

Następnie udałem się do polskiego biura turystycznego. Liczyłem na to, że pracujący tam rodacy udzielą mi kilku przydatnych rad i informacji. Miałem szczęście, bo spotkałem właścicielkę biura, która mieszka na wyspie od 17 lat. Z początku niechętna, ostatecznie opowiedziała mi bardzo dużo o funkcjonowaniu firm na wyspie. Niestety, wygląda na to, że rynek usług turystycznych na Teneryfie jest szczelnie  wypełniony. Władze niechętnie przyznają licencje na działalność i faworyzują przy tym localsów. Wnioski z tej rozmowy są następujące:
1) znacznie łatwiej będzie mi zatrudnić się u kogoś, Stworzenie własnego biznesu graniczy tutaj z niemożliwością.
2) może warto przyjrzeć się bliżej koncepcji pracy zdalnej w sektorze IT.

Niestety, wszystkie dzisiejsze rozmowy uświadomiły mi jeszcze jedną rzecz - nieprzychylnie tutaj patrzy się na osoby, które chcą imigrować i pracować w branży turystycznej - traktuje się ich jako potencjalną konkurencję. Nie można liczyć na zbyt przyjazne podejście. Zauważyłem też, że Polacy  unikają tutaj innych Polaków. Panuje brak wzajemnego zaufania, a często także zazdrość i zawiść. Dowiedziałem się, że nawet polscy turyści wybierając dodatkowe wycieczki starają się unikać swoich krajanów. Jest to dla mnie o tyle istotne, że planowałem osiągnąć przewagę nad konkurencją właśnie dzięki
obsłudze po polsku. A teraz już nie jestem pewien czy to rzeczywiście może stanowić atut.


Zdobyte informacje o rodakach zepsuły mi nastrój na resztę dnia. Smutne jest, że tak to wygląda. Dzisiejszy dzień kończę z przekonaniem, że nie mam ochoty wracać do kraju.


Jesteś ciekawy co było wcześniej?
Relacja z dnia pierwszego

Jesteś ciekawy co było dalej?
Relacja z dnia trzeciego
Plaża w Puerto Santiago


POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO: