piątek, 27 stycznia 2017

Teneryfa, rekonesans - dzień 8.

Dziś jest ostatni dzień mojego rekonesansu na Teneryfie. Wstaję poirytowany perspektywą nieuchronnego powrotu do Polski. Nie mam ochoty wracać do naszego zimnego kraju. Z różnych powodów. Trochę chodzi o pogodę, trochę o nastroje w kraju i moje poczucie dyskomfortu. Problem w tym, że nie mam też przekonania, że chcę zostać właśnie tu, na Teneryfie. To wszystko sprawia, że mam nastrój jest chmurny niczym listopad w Polsce. Mimo to dzielnie zbieram się w sobie i biegnę na autobus do Costa Adeje. Jadę do Puerto Colon zawieźć moje żeglarskie CV. Liczę na to, że któraś firma mnie zatrudni i spełni się moje marzenie o pracy na łódce. Z Puerto Santiago  autobusy nie jeżdżą zbyt często - mniej więcej co pół godziny. Dodatkowo rozkład jest dość specyficznie rozpisany - podane są godziny odjazdu autobusu ale ze stacji początkowej. Bazując na tej informacji należy sobie obliczyć, o której mniej więcej autobus się pojawi na konkretnym przystanku. Udało mi się dotrzeć na przystanek w ostatniej chwili. Po chwili zmierzam już w stronę tutejszego trójmiasta czyli Costa Adeje, Las Americas i Los Cristianos. Podczas drogi przyglądam się mijanym wioskom i miasteczkom i zastanawiam się czy naprawdę podobało mi się życie tutaj. Pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

W porcie zostawiam kilka CV, aż w końcu, w jednym z biur trafiam na przemiłą Brytyjkę, która tłumaczy mi, że moje uprawnienia żeglarskie mogą nie wystarczyć do pracy na Teneryfie. Okazuje się, że Hiszpania niechętnie honoruje inne niż własne patenty i nakłada wysokie kary na firmy zatrudniające pracowników nie posiadających właściwych papierów. Do tej pory byłem przekonany, że moje uprawnienia wystarczają, sprawdzałem to przecież w internecie. Postanawiam to jednak potwierdzić. Biegnę więc najpierw do Kapitanatu w Costa Adeje, po to tylko, żeby dowiedzieć się tam, że muszę pojechać do Kapitanatu do Los Cristianos - pierwsze starcie Szymon vs hiszpańska biurokracja 0:1. Po długiej i męczącej drodze docieram do drugiego Kapitanatu po  to, żeby usłyszeć, że moje patenty wystarczą mi do żeglugi rekreacyjnej, ale jeśli chcę pracować na Kanarach to muszę ukończyć hiszpańskie kursy. Dostaję kartkę z wypisanymi miejscami, gdzie mógłbym zdobyć potrzebne mi uprawnienia. Wściekły już zupełnie, z poczuciem, że właśnie mój podstawowy plan się posypał idę zjeść. Następnie zamiast wracać do Puerto Santiago, siadam na przepięknej plaży. Medytuję jakiś czas podziwiając kolor oceanu. Słońce i cudne widoki robią swoje, więc jakiś czas później rozgoryczenie i złość ze mnie uchodzi. Pozostaje refleksja, że nie łatwo jest realizować swoje marzenia. A także wniosek, że te kursy da się  przecież zrobić. Sprawdzę ile kosztują i podejmę decyzję.

Po powrocie do hotelu nie mam już czasu na przemyślenia. Pozostaje się spakować, ogarnąć dzieciaka i czekać na przelot do kraju. Koniec rekonesansu. Czas wracać do domu.

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?


Port w Los Cristianos

Plaża w Los Cristianos

miejsce mojego odpoczynku i medytacji. Plaża w Los Cristianos


POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

czwartek, 26 stycznia 2017

Teneryfa, rekonesans - dzień 7.

Dziś zdecydowaliśmy się zrobić dzień całkowicie turystyczny wybraliśmy się do Loro Parku. "Loro" oznacza po hiszpańsku papugę i ten park to po prostu zoo z dużym zbiorem kolorowych ptaszyn. Mają ich tam kilkadziesiąt lub nawet kilkaset gatunków. Jednak to nie ptaki są tak naprawdę siłą napędową parku. Turystów najbardziej bowiem przyciągają pokazy delfinów oraz orek.

Żeby tam dotrzeć musieliśmy wstać wcześniej niż zwykle i zmobilizować się by zdążyć na turystyczny autobus. Pierwszą atrakcją był przejazd trasą, która wiedzie przez górzyste obszary, jest bardzo kręta, ale też malownicza. Pokonywałem ją po ciemku samochodem wracając z Puerto de la Cruz. Teraz zaś mogliśmy podziwiać piękno wyspy w pełnej krasie. Teneryfa jest bardzo zieloną wyspą, jak na kanaryjskie warunki. W górach dominuje specyficzny gatunek sosny, i wszystko to wygląda po prostu pięknie. 

Wkrótce docieramy do celu, który okazuje się być pełny turystów i zatłoczony. W pierwszej kolejności oglądamy pokaz orek. Podziwiamy różne skoki i figury. Patrząc na to zastanawiam się tylko, czy te zwierzęta mogą to lubić, czy jest to dla nich stres. Następnie udajemy się na pokaz delfinów i tu już nie mam podobnych wątpliwości, bowiem sympatyczne ssaki wydają się świetnie bawić. Widać, że mają doskonały kontakt z trenerami i to po prostu dla nich duża frajda. Ten pokaz zrobił na mnie największe wrażenie. Nie wiedziałem, że delfiny są tak szybkie i zwinne w wodzie, że potrafią tak wysoko skakać (4-5 m ponad taflę wody). 

Wartymi wspomnienia są też  oceanarium i 'pingwinarium' - oba miejsca były naprawdę ciekawe. W oceanarium przechodzi się tunelem przez wielkie akwarium, w którym pływają płaszczki, rekiny i inne morskie stworzenia.

Jednakże całość Loro Parku trochę rozczarowuje, zwłaszcza w zestawieniu ceny biletu. Część atrakcji była po prostu tandenta, podobnie jak punkty gastronomiczne. Szumnie zapowiadany i reklamowany Loro show, to po prostu pokaz dla dzieci z użyciem kilku papug. Z perspektywy uważam, że mogliśmy ten dzień i wydane na bilety pieniądze spożytkować znacznie lepiej.

Tym razem spędziliśmy ten dzień jak typowi turyści.. No prawie całkowicie, bo w mojej głowie tkwiła już niemiła mi myśl, że następnego dnia wieczorem będę wracać do zimnej Polski. Nie mam ochoty na ten powrót. Wcale, a wcale. 

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?
Relacja z szóstego dnia


Takiego widoku w męskiej toalecie to chyba nie ma nigdzie ;) Loro Park

Loro Park, Pingwinarium

Loro Park, tunel w oceanarium

Loro Park




POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

środa, 25 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 6.

Wczoraj było depresyjnie, a dziś jest bardzo udany dzień. Po pierwsze dowiedziałem się, że polskie biuro podróży pomoże mi zorganizować tutaj mieszkanie, więc będę mógł to zrobić w dużej części zdalnie, po powrocie do Polski. Potem w moim hotelu spotkałem Litwinkę prowadzącą fashion show połączony ze sprzedażą ubrań. Okazało się, że mieszka ona na Wyspie od roku. Wypytałem ją więc o co tylko się dało oraz wziąłem numer telefonu. Może się przydać.  Litwinka wyemigrowała z podobnych co ja pobudek, podoba się jej na wyspie i spotyka tu przyjaznych ludzi. Potwierdziło się też, że mieszkania są kosmicznie drogie i trudno znaleźć coś godnego uwagi. Dowiedziałem się, że miesięcznie internet z kablówką kosztuje 45 Euro, a rachunki za prąd i wodę mogą sięgać 80 Eur na 3-4 dorosłe osoby.

Po południu pojechałem do Los Americas spotkać się ze znajomym E., który przeniósł się na Teneryfę wraz z rodziną we wrześniu 2106. E. nakreślił mi bardzo dokładnie sytuację panującą na wyspie, przez co ta rozmowa była dla mnie bardzo wartościowa. Dowiedziałem się, że:
  1. Na wyspę przybywa około 20 tyś emigrantów rocznie - to bardzo dużo zważywszy, że populacja Teneryfy to nie cały milion. Prawdopodobnie w ciągu kilku lat napływ emigrantów z Europy stanie się tu poważnym problemem.
  2. wzmożony ruch turystyczny, po tym jak kraje arabskie stały się zbyt niebezpieczne, by tam jeździć sprawił, że ludzie zaczęli masowo wynajmować mieszkania krótkoterminowo turystom. Wynajęcie ładnego mieszkania na dłuższy termin i za sensowną kwotę graniczy z cudem. Dodatkowo, co lepsze mieszkania są od razu 'zaklepywane' po znajomości i w ogóle nie trafiają na rynek i do agencji. Na długoterminowy wynajem trafiają więc głównie rudery, których nie chcą turyści.
  3. Wyspy postrzegane są jako bezpieczne, bo zbyt odległe i mało znaczące strategicznie, by ktoś chciałby tu prowadzić wojny. Niewiele jest tu też imigrantów z krajów arabskich, co także może podnosić bezpieczeństwo tej lokacji. Takie postrzeganie wyspy jest jedną z przyczyn wzmożonej imigracji
  4. Życie standardzie podobnym do korpo-warszawskiego (dobre jakościowo jedzenie) jest tu 2-krotnie droższe niż w Polsce. Ceny mają inną strukturę - paliwo jest tańsze niż u nas, ale np nabiał 3-4 razy droższy.
  5. Samochody są bardzo drogie - ograniczony rynek, wysokie koszty przywozu aut na wyspę sprawiają, że używane auta trzymają cenę. Z drugiej strony wiele aut jest w złym stanie - dużo rzeczy w nich nie działa, nie były prawidłowo serwisowane itp.
  6. Regulacje prawne Hiszpanii bardzo chronią lokalny biznes - są tak stworzone by maksymalnie utrudnić wejście z zewnątrz. Czasem wymagania są zupełnie absurdalne
  7. Polacy raczej nie trzymają się razem i nie pomagają sobie nawzajem. Raczej należy spodziewać sie wyrachowania niż bezinteresownej pomocy.
  8. Południe wyspy jest bardzo ciepłe, za to słabsze pod względem infrastruktury - np ma kiepskie place zabaw. Północ jest znacznie bardziej zielona i łatwiej tam żyć (nie będąc turystą), jednak wiąże się to z mieszkaniem w aglomeracji miejskiej; trudniej tam o luźniejszą zabudowę.
  9. Jest spory problem z przedszkolami oraz szkołami. Bezpłatne są kiepskie, w płatnych brakuje miejsc.
  10. Pozostając przy dzieciach - bardzo drogie są zabawki - bardziej opłaca się zamówić na allegro niż kupować lokalnie.
  11. Paczka 20kg nadana pocztą kosztuje ok 140zł. Opłaca się więc nadawać zbiorcze paczki
  12. Rynek pracy jest ubogi. Jest więcej chętnych do pracy niż stanowisk. Dodatkowo, jest to praca głównie w sektorze turystyki. Płace są niskie. Znacznie łatwiej się tu żyje posiadając zewnętrzne źródło dochodów.
  13. Wyspa jest bardzo zróżnicowana. Można spotkać tu bardzo różne krajobrazy. Nieprędko sie znudzi.
  14. Warto zainwestować w mieszkanie na wyspie z przeznaczeniem pod wynajem. Wynajem krótkoterminowy jest nielegalny, ale i tak wszyscy to robią.
  15. Znajomość języka hiszpańskiego dużo ułatwia.
  16. Agencje mieszkaniowe traktują poszukujących mieszkań pod wynajem jako klientów gorszej kategorii ponieważ zarabiają głównie na sprzedaży lokali. Dodatkowo początkowo nie traktują serio osoby, która zgłasza się do nich w poszukiwaniu mieszkania na wynajem. Dzieje się tak, ponieważ mają dużo wakacyjnych klientów niby poszukujących mieszkań, którzy zapominają o sprawie wraz z końcem urlopu. Dlatego do agencji trzeba wybrać się kilka razy, by uwierzyli, że mamy poważne zamiary.
Podsumowując - trzeba się naprawdę postarać żeby pokonać wszystkie bariery i zadomowić na Teneryfie. E. np zrezygnował z mieszkania w Warszawie o powierzchni 80m2 na rzecz kawalerki z tarasem, w której mieszka z żoną i dziećmi. Warto przyjechać tu na rok na próbę i dopiero po tym czasie podjąć decyzję co dalej. Krótsze okresy nie pozwolą tak naprawdę poczuć jak to jest 'musieć' sobie poradzić z lokalnymi problemami. Wtedy można podjąć świadomą decyzję. okresy poniżej roku to tylko dłuższy wyjazd na wakacje.

Po spotkaniu z E. wybrałem się pieszo, promenadą wzdłuż oceanu do Puerto Colon w Costa Adeje. Zamierzałem wypytać tam o pracę na żaglówkach. Na razie nic nie wskórałem, bo każdy prosił mnie tylko bym zostawił swoje CV, którego nie przygotowałem. Zauważyłem jednak, że moja kandydatura spotyka się z pewnym zainteresowaniem ze względu na język polski. Sądzę więc, że jestem w stanie znaleźć pracę na żaglówkach. Spodziewane zarobki: 1000- 1200Eur. Nie za dużo, ale niczego innego się nie spodziewałem. Zamierzam szybko skonstruować moje żeglarskie CV i dostarczyć je w czwartek rano. Może coś pozytywnego z tego wyniknie:).

Z wyprawy wracam bardzo podbudowany. Z jednej strony jestem świadomy trudności i problemów jakie mnie tu czekają, z drugiej - oczami wyobraźni już widzę siebie na pokładzie jachtu. Wracając do hotelu obserwowałem z okien autobusu piękny zachód słońca nad oceanem i czułem wyraźnie, że chcę tu zostać i dać tej wyspie szansę.Na powrót do Warszawy nie mam najmniejszej ochoty. Ba! krążąc po tzw Trójmieście (Costa Adeje, Los Cristianos, Los Americas) oraz jeżdżąc publicznym transportem przez moment poczułem się już bardziej jak tubylec, a nie turysta. I to było bardzo przyjemne uczucie.

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?
Relacja z piątego dnia 

Chcesz wiedzieć co było potem?
Relacja z siódmego dnia

 


Promenada w Las Americas

Promenada w Las Americas

Promenada w Las Americas

Promenada w Las Americas

Promenada w Las Americas

Puerto Colon


POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

wtorek, 24 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 5.

Zeszły poniedziałek nazwany został Blue Monday - najbardziej depresyjny roku. Ja zaś obchodzę taki dzień nieco ponad tydzień później. Od rana mam ponury nastrój. Jest on powodowany częściowo moimi przemyśleniami. Dowiedziałem się, że na założenie własnego biznesu na Teneryfie w zasadzie nie mam szans. Dodatkowo Puerto Santiago - miejsce, które sobie upatrzyłem - także okazało się rozczarowujące. Czasem można zakochać się w jakijś lokacji od pierwszego wejrzenia, od razu chcieć zostać tam dłużej. Ani mi, ani mojej żonie nic takieg się w Puerto Santiago nie przytrafiło. Miasteczko jest ładne, z widokiem na ocean, na klify. Tyle że jakoś nas nie przekonuje. Zdecydowanie bardziej podobało nam się zwiedzane wczoraj Puerto de la Cruz. Podsumowując mój pierwotny plan nie wypali. Jestem w punkcie, w którym wiem, że nie mam ochoty wracać do Warszawy i wiem, że chciałbym popracować żeglarsko, ale nie do końca wiec jak i gdzie to urzeczywistnić. Humoru nie poprawia mi fakt, że jest to stan znany mi od dawna. Wiem, czego nie chcę, ale brak konkretów. Fakt, że mój pierwotny plan został rozbity irytuje mnie  i drażni. Oczywiście wiem, że to po prostu kolejny etap - wiedza, którą zbieram w ciagu tego tygodnia na wyspie zaowocuje kolejnymi pomysłami. Ale w tej chwili nie mam gotowej recepty na to, co dalej i to mi psuje nastrój. Dodatkowo, okazało się, że 2 mieszkania, które miałem na celowniku w tej okolicy nie będą możliwe do wynajęcia.

Takie myśli zajmowały mi głowę przez większość leniwego dnia na leżaku. Nastrój poprawił mi sie dopiero pod wieczór, kiedy poszedłem z rodziną na spacer, a Teneryfa uraczyła nas przepięknym zachodem słońca. Puerto Santiago ma swoje momenty. Nie poddaję się. Jutro kolejny dzień spotkań i zbierania informacji.

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?
Relacja z czwartego dnia

Chcesz wiedzieć co było później?
Relacja z szóstego dnia


Puerto Santiago

Piękny zakątek z tarasem widokowym, Puerto Santiago

Nie chcemy bardzo dużo od życia. Ot, taki stolik na poranną kawę ;)

Nadmorski pasaż, Puerto Santiago

POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 4.


Dzisiaj na Teneryfie panuje pochmurna pogoda. Postanawiamy zatem wynająć samochód i zwiedzić wyspę. Wkrótce zostawiamy za sobą Puerto Santiago i klify Los Gigantes i krętą, górską drogą jedziemy w kierunku wulkanu Teide. Górska jazda pełna zakrętów zawsze sprawiała mi masę radości i dziś jest nie inaczej. Dookoła mamy oszałamiające widoki. Najpierw zielone, pełne kararyjskich sosen wzgórza, a potem - powyżej pewnej wysokości skalny, 'księżycowy' krajobraz. W którymś momencie wjeżdżamy powyżej pułapu chmur i odtąd kontynuujemy podróż w słońcu. Docieramy do końca drogi - wyżej można dostać się już tylko kolejką linową, bądź pieszo. Rodzinę zostawiam więc na dole, a sam wjeżdżam kolejką 1200 m w kierunku szczytu. Na górze jest chłodno - około 0 stopni. Podziwiam piękną panoramę. Żałuję, że nie mam czasu wybrać się na pieszą wyprawę na sam krater. Muszę wracać bo na dole czeka na mnie rodzina.

Krajobraz widoczny z dolnej stacji kolejki linowej na wulkan Teide


Widok z górnej platformy kolejki na wulkanie Teide

wagonik kolejki na wulkanie Teide


Kolejna godzina górskich dróg wiedzie nas przez lasy, czasem skąpane w słońcu, a czasem otulone chmurami. W końcu wyjeżdżamy na północy wyspy. Ta część Teneryfy ma zupełnie inny klimat niż subtropikalne południe. Jest znacząco chłodniej, wietrzniej i częściej pada. Za to roślinność jest tu znacznie bujniejsza, przez co czujemy się tu od razu bardziej swojsko. Zwiedzamy bardzo ładne Puerto de la Cruz. To miasto podoba nam się jak na razie najbardziej. Ma swój klimat, jest czyste i po prostu ładne. Przez 10 minut stoję na nabrzeżu i obserwuję wysokie fale rozbijające się o falochrony - Atlantyk doświadcza tę stronę wyspy znacznie bardziej niż jej południowe wybrzeże

Puerto de la Cruz

Puerto de la Cruz


Pod wieczór wracamy górskimi drogami do Puerto Santiago. Mamy trochę obaw  - droga przez góry; nieznana; po ciemku. Na szczęście, wszystkie drogi na Teneryfie są świetnie oznakowane - jest dużo odblaskowych tablic informujących o nadchodzących zakrętach. Bez problemu można połapać się także gdzie należy skręcić by dotrzeć do zamierzonego celu. Ten dzień był wyjątkowo turystyczny, ale dał nam też sporo wiedzy o innych częściach wyspy.

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?
Relacja z trzeciego dnia 

Chcesz wiedzieć co było dalej?
Relacja z piątego dnia 


POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

niedziela, 22 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 3.

Zachód nad plażą w Puerto Santiago

To nasz trzeci dzień na Wyspie i dziś poczułem, że kuracja ciepłem i słońcem zaczyna przynosić efekty. Po raz pierwszy od dawna poczułem się w miarę wyluzowany i wypoczęty. Przez jesienne i zimowe miesiące w Warszawie nie byłem w stanie osiągnąć takie efektu w ogóle. Wniosek jest prosty - potrzebuję do szczęścia słońca i ciepła, a najlepiej jeszcze jakiegoś akwenu w pobliżu. Codziennie tuż przed zachodem słońca chodzę na plażę i patrzę na ocean jak zhipnotyzowany. Uwielbiam te chwile. Dziś Teneryfa dała nam trochę swojej cudownej pogody - świeciło słońce, chmur było tyle, ile jest słonecznej pogody w Polsce o tej porze roku, czyli prawie wcale. Spora część dnia upłynęła nam na słonecznym, rozgrzanym, leniwym zaleganiu na leżakach.

Trzeba jednak było wziąć się do pracy. Późniejszym popołudniem spotkałem się ze wspomnianym dwa dni temu rezydentem. Rozmowa z nim potwierdziła zdobyte wcześniej informacje:
- Polak tu Polakowi wilkiem
- Rynek turystyczny jest przepełniony
- Otrzymanie licencji na żeglarską działalność turystyczną jest możliwe, pod warunkiem, że jesteś Hiszpanem i masz dobre kontakty w urzędach
- Wyspa żyje  z turystyki i Hiszpanie zazdrośnie strzegą swojego złotego źródełka
- Zdalna praca w IT jest znacznie prostszym sposobem na życie na Teneryfie

Rzeczywiście zacząłem coraz poważniej rozważać taką opcję. Myślę, że zamiana polskiego biura na taras z widokiem na ocean byłaby całkiem atrakcyjna. Przemyślę to.

Mam wrażenie, że 3 dni zwiadu tutaj dały mi znacznie więcej informacji niż kilka miesięcy szperania w google. Nauczka na przyszłość.

Chcesz wiedzieć co było wcześniej?
Relacja z dnia drugiego
Chcesz wiedzieć co było dalej?
Relacja z dnia czwartego 
POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

sobota, 21 stycznia 2017

Teneryfa - rekonesans, dzień 2.

Plaża w Puerto Santiago

Dzisiaj rano Teneryfa przywitała nas obietnicą dobrej pogody. Niestety, radość była przedwczesna. Szybko niebo zasnuły ciemne chmury i dopiero około 17 pokazał się błękit  - w sam raz na malowniczy zachód.

Dziś przeprowadziłem pierwsze rekonesansowe spotkania. Na pierwszy ogień poszedł rezydent biura podróży. Jest to osoba, która opiekuje się gośćmi danego hotelu jak również sprzedaje im wycieczki fakultatywne. Rezydent jest Polakiem mieszkającym na Teneryfie, a więc dobrym źródłem informacji. Niestety, był on bardzo zajęty, W kolejnych dniach spotkam się z nim ponownie. Udało mi się też zamienić 3 słowa z pracownikiem szkoły nurkowania. Kiedy przedstawiłem mu swój zamiar imigracji, wyczułem wyraźną rezerwę. Mimo to otrzymałem od niego numer telefonu, bym mógł zadać kilka pytań.

Kolejnym punktem programu na dziś było biuro handlu nieruchomościami. Okazało się, że za wysoką, choć jeszcze akceptowalną cenę można w tej okolicy wynająć całkiem ciekawe mieszkanie - co jest dla mnie bardzo dobrą informacją.

Następnie udałem się do polskiego biura turystycznego. Liczyłem na to, że pracujący tam rodacy udzielą mi kilku przydatnych rad i informacji. Miałem szczęście, bo spotkałem właścicielkę biura, która mieszka na wyspie od 17 lat. Z początku niechętna, ostatecznie opowiedziała mi bardzo dużo o funkcjonowaniu firm na wyspie. Niestety, wygląda na to, że rynek usług turystycznych na Teneryfie jest szczelnie  wypełniony. Władze niechętnie przyznają licencje na działalność i faworyzują przy tym localsów. Wnioski z tej rozmowy są następujące:
1) znacznie łatwiej będzie mi zatrudnić się u kogoś, Stworzenie własnego biznesu graniczy tutaj z niemożliwością.
2) może warto przyjrzeć się bliżej koncepcji pracy zdalnej w sektorze IT.

Niestety, wszystkie dzisiejsze rozmowy uświadomiły mi jeszcze jedną rzecz - nieprzychylnie tutaj patrzy się na osoby, które chcą imigrować i pracować w branży turystycznej - traktuje się ich jako potencjalną konkurencję. Nie można liczyć na zbyt przyjazne podejście. Zauważyłem też, że Polacy  unikają tutaj innych Polaków. Panuje brak wzajemnego zaufania, a często także zazdrość i zawiść. Dowiedziałem się, że nawet polscy turyści wybierając dodatkowe wycieczki starają się unikać swoich krajanów. Jest to dla mnie o tyle istotne, że planowałem osiągnąć przewagę nad konkurencją właśnie dzięki
obsłudze po polsku. A teraz już nie jestem pewien czy to rzeczywiście może stanowić atut.


Zdobyte informacje o rodakach zepsuły mi nastrój na resztę dnia. Smutne jest, że tak to wygląda. Dzisiejszy dzień kończę z przekonaniem, że nie mam ochoty wracać do kraju.


Jesteś ciekawy co było wcześniej?
Relacja z dnia pierwszego

Jesteś ciekawy co było dalej?
Relacja z dnia trzeciego
Plaża w Puerto Santiago


POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO:

piątek, 20 stycznia 2017

Teneryfa rekonesans, dzień pierwszy



Zdecydowałem się na wylot na tydzień na Teneryfę, na razie do hotelu i razem z rodziną, aby zrobić rekonesans, zdobyć jak najwięcej informacji, a także poznać ludzi itp. Poniżej relacja z pierwszego dnia wyjazdu:

Puerto Santiago, z tyłu widać klify Los Gigantes


Dziś przylecieliśmy na Teneryfę. Na razie tylko na tydzień i na 

plaża o czarnym piasku
all-inclusive, żeby zrobić rekonesans, 

a także podładować baterie wyczerpane polskim zimnem i brakiem słońca. Samolot mieliśmy o lekko chorej porze - 6 rano, co z kolei zmusiło nas do postąpienia kompletnie wbrew instynktowi i porzucenia łóżek o 3 rano. Podróż przebiegła całkiem dobrze, mimo naszego 8-sięcznego synka. Około 14 czasu polskiego, a 13 lokalnego dotarliśmy do hotelu. Teneryfa z okiem autobusu zrobiła na mnie dobre wrażenie - dużo bardziej zielona od innych wysp archipelagu, tętniąca życiem. Wkrótce wybraliśmy się na spacer po Puerto Santiago. Pogoda do tego była w sam raz - zachmurzone niebo, oraz nienachalne 20 stopni. Po drodze rozglądaliśmy się za miejscami, w których moglibyśmy zamieszkać  i znaleźliśmy kilka miejsc opatrzonych bannerem 'do wynajęcia'. Porobiłem im zdjęcia - do sprawdzenia później. W podobny sposób spostrzegliśmy też kilka potencjalnych samochodów na sprzedaż. Miasteczko jest całkiem ciekawe - gdzieś tam we tle majaczą malownicze klify, bliżej zaś króluje typowa hiszpańska zabudowa,  jest sporo knajpek, w tym wiele prowadzonych przez Niemców. Znaleźliśmy też designerski sklep Bawełna prowadzony przez Polkę. W kolejnych dniach złożymy jej wizytę. 

Sklep Bawełna

Mimo wielu ciekawych punktów zmęczenie i napięcie robi swoje. Na razie czujemy się tu obco i nie bardzo wyobrażamy sobie mieszkanie w tym miejscu. Zobaczymy jak będzie w kolejnych dniach...


Jesteś ciekawy co dalej?
Relacja z dnia drugiego

POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO: