W ostatnim tygodniu byłem na rejsie. Przez siedem szczęśliwych dni pływałem po wodach Sardynii i Korsyki, zwiedzałem piękne zakątki tych wysp, jadłem owoce morza, piłem wino i grzałem się w słońcu. Mimo różnych trudności, czułem się bardzo dobrze. Woda i słońce to połączenie, które bardzo lubię i które dobrze na mnie wpływa. W końcu co człowieka obchodzą problemy świata kiedy ma pokład pod stopami, ciepłe słonce nad głową i przyjaciół dookoła.
Wracam więc sobie w niedzielę do Polski. W samolocie jestem jeszcze taki nieobecny, wyciszony, wyluzowany. Wysiadam z samolotu - i jest nawet ciepło, cieplej niż spodziewałem się po polskiej jesieni. Uśmiecham się do siebie i pogodnie wkraczam w polską rzeczywistość.
Radość jednak nie trwa długo. Poniedziałek wita mnie lodowatym wiatrem, a później także i deszczem padającym z ołowianego nieba. Prasa atakuje ujadaniem różnych politycznych frakcji, jedni protestują, inni wyrażają oburzenie i pogardę. Internet kipi od złych emocji. W biurze zamiast słońca czekają na mnie świecące zimnym światłem jarzeniówki oraz białe, nijakie ściany. Czuję, jak w ciągu kilku dosłownie godzin wyssana ze mnie zostaje ta pogodna beztroska i radość. Jak w tempie ekspresowym upodabniam się do szarego korpo-ludka.
Dobrze, że jestem w Warszawie jeszcze tylko trzy miesiące.Potem znów czeka mnie dużo słońca, pokład pod stopami i przyjemna beztroska dotycząca życia społecznego i politycznego mojego kraju. Miła perspektywa:)
POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO: