środa, 4 maja 2016

...przyszła wiosna nie wiedzieć kiedy...

Nagle przyszła wiosna, wszystko się zazieleniło, zaczęło pachnieć. Codziennie staram się choć przez chwilę być w lesie. Coraz bardziej czuję, że "dzień bez przyrody, dniem straconym". Najchętniej nie wychodziłbym z lasu w ogóle. A tymczasem praca wymaga ode mnie 8 godzin spędzonych w smutnym biurze w centrum miasta. Strasznie szkoda tego zmarnowanego czasu.

TO ciepło i bogactwo przyrody sprawia też, że zapomniałem już jak paskudna i nieprzyjazna jest to zima. A tym samym częściowo spadła moja motywacja do wyjazdu. Ostatnio też poczułem coś bardzo ważnego, czego dawno nie doświadczałem. Poczułem więź z moim bratem i  z rodzicami. Po wielu latach, kiedy wiedziałem, że spokojnie mogę obejść się bez tych kontaktów, że ich nie potrzebuję. Nagle nasze relacje znacznie się poprawiły, a ja doświadczam tego, że z bólem serca myślę o pozostawieniu ich daleko za sobą.

W ten sposób zdałem sobie sprawę, że wyjazd za granicę obarczony jest bardzo dużym kosztem, którego wcześniej nie brałem pod uwagę. Gdybym w Pl czuł się bezpiecznie, gdyby w Pl zawsze była wiosna lub lato - powiedziałbym, że nie ma po co wyjeżdżać. Ale rzeczywistość jest niestety taka, że w tym kraju nie czuję stabilnie ani bezpiecznie, a przez ponad pół roku pogoda jest taka, że "tylko zimno i pada, i zimno, i pada", jak śpiewał Kazik. I jestem w decyzyjnej kropce. Nie wiem co robić, na co się nastawiać i na co liczyć.

Na razie zamierzam kontynuować moje przygotowania, jak gdyby nigdy nic. Dalej będę uczyć się hiszpańskiego oraz terminów żeglarskich po angielsku. Dalej będę gromadzić wiedzę i na temat Kanarów. Będę rozwijał swoje żeglarskie umiejętności i wiedzę. Gromadził oszczędności.


A potem się zobaczy....
POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO: