Na Kanarach planuję żeglowanie w towarzystwie nie tylko Polaków, ale również ludzi z innych krajów. W tym planie tkwi pewna niedogodność. Otóż na żaglówce każda, nawet najmniejsza lina, czy część jachtu ma swoją nazwę. W podobny sposób istnieje nazewnictwo czynności, które wykonuje załoga. Umiem bardzo dobrze wydawać polecenia załodze, ale po polsku. Postanowiłem załatać tę dziurę i zacząłem uczyć się terminów żeglarskich po angielsku. Bardzo pomaga mi w tym książka "Angielski dla żeglarzy" Małgorzaty Czarnomskiej. Codziennie uczę się kolejnej porcji słówek i dzięki temu już niedługo niestraszna będzie mi żegluga z obcokrajowcami, a przynajmniej tymi, co mówią po angielsku.
POLUB FANPAGE TAM, GDZIE CIEPŁO: